Wyjaśnienie
Niektorzy sie pogubili...takie juz jest zaplatane to moje zycie...Przepraszam, ze tak zagmatwalam. Teraz gwoli wyjasnienia..Ostatnia notkla byla o moim przyjacielu (nie wiem czy jeszcze moge tak mowic:( Tak...bo ja naiwnie wierzyłam, że przyjazn damsko-męska jest mozliwa i przekonywalam do swoich sadow wszystkich wokol ktorzy patrzyli na mnie z politowaniem i mowili "jeszcze zobaczymy"...Tak...teraz mogą triumfowac...ehh i tak mam to gdzies...To byla piekna przyjazn...Zaczela sie od jakiegos zauroczenia...przeszla przez burzliwa znajomosc...stala sie mocna przyjaznia...a teraz wszystko sie rozpadlo...W sumie mogłam sie spodziewac ze tak bedzie...A teraz nie wiem co robic...To znaczy juz zrobilam...Jak juz pisalam wczesniej on sie nie mogl zdecydowac co do mnie czuje...raz byl bardzo kochany i mnie uwielbial a innym razem byl oschly i cyniczny...oczywiscie bez zadnych konsekwencji, bo przeciez nie bylismy razem. A ja raz bylam w stanie euforycznej radosci, a raz probowalam plakac (choc nie umialam) i ukrywalam sie w domu i tlumilam wszystkie uczucia....Mialam juz dosyc tych zmian nastroju (przez niego) i chcialam tylko zeby w koncu cos zdeydowal...Nie umial...Wiec ja podjelam decyzje za niego i...koniec...Przepadla piekna przyjazn, a ja snuje sie po domu, pije kawe za kawa i placze...Bylam na spacerze z psem... Cala droge plakalam...Az dziwie sie skad mam tyle lez...Zbieraly sie pewnie przez cale moje zycie...Ale wierze, że uda mi sie zapomniec...Czasami sama sie sobie dziwie ze jestem taka silna...Przeciez na tyle co ja przezylam juz dawno powinna mi pasc psychika...ale nie...te doswiadczenia sprawiaja ze jestem coraz silniejsza...ale przez to nie umiem kochac, prawdziwie sie cieszyc...To wszystko jest takie puste...znieczulica?? Moze...Ale teraz kiedy pierwszy raz od 17 lat zaplakalam czuje ze cos we mnie peklo...Moze teraz bedzie latwiej...
Dziekuje za wszystkie mile komentarze...Jestescie kochani;*