Konflikt wewnętrzny
Zadzwoni, nie zadzwoni...napisze, nie napisze...odezwie się w ogole?? Cholera!! tak to jest jak się daje nr gg, a nie bierze jego...Albo jak sie ma jego nr tel, ale sie nie ma kasy...grrr..ale przynajmniej mnie nie kusi zeby do niego zadzwonic... Z internetu tez mu eski nie wysle bo ma w idei...I bardzo dobrze...jeszcze by sobie pomyslal, ze sie w nim zakochalam;) Uzaleznilam sie od bloga...no super...kolejne uzaleznienie i kolejna sklonnosc, sklonnosc do uzaleznien... Dobrze, ze ten nalog jest przynajmniej bezpieczny;)
Poszlam sobie zrobic kawe...heh nastepna ulomnosc, bo kto pije kawe o 22??;) No tak, ja...ale jak sie ma bzika na punkcie astronomii, a letnie niebo jest idealnym obiektem obserwacji i jak sie spedza na ogrodzie cala noc to ta kawa jest moim jedynym przyjacielem;D Oczywiscie tylko w te noc;)
Caly czas wspominam sobie jak mi sie dobrze z nim gadalo...tak na luzie. Pierwszy raz nie zastanawialam sie czy dobrze wypadne. Smielismy sie i wyglupialismy jak dzieci...ale w tym szalenstwie byl jakis taki niezaprzeczalny urok, ktory nadawal tej chwili smaku i sprawial, że teraz nie moge o niej (tej chwili;>) zapomniec...Mowi do mnie "Mala" (z powodu wzrostu;D)...ktos inny dostal by za to w twarz, ale w jego ustach brzmialo to jak najpiekniejszy komplement...
I w jednej chwili pokochalam mojego durnego psa i w glebi duszy na kolanach mu dziekowalam, ze mnie pociagnal do wody...Bo wtedy Moj Ksiaze rzucil mi sie na ratunek i mnie objal od tylu;D Dzieki niemu ocalala moja spodniczka i top...
Heh...pomimo, że nigdy nie bedziemy razem to dla takich chwil warto zyc;)