W strugach deszczu...
Czasami jest tak,że życie nas zaskakuje...Nie to życie na zewnątrz..stres,bieganina,praca,szkoła...Ale życie wewnatrz...wewnatrz czterech ścian...wewnątrz siebie...wewnątrz duszy...Czasami jest tak, że mając wszystko zaczyna nam brakowac cierpienia...Tęsknimy za samotnymi nocami, za dreszczem emocji,za wylanymi łzami...I mimochodem zaczynamy wszystko przewracać do góry nogami...nasze szczęście zaczynamy burzyć...my sami... Po co?? A któż to wie??;P Może po prostu tak to jest w naturze naszej,ludzkiej, bądź tylko kobiecej, że od czasu do czasu musimy poczuć sie małymi dziećmi,musimy poczuc sie bezradne...Albo tęsknimy za cierpieniem...Wszak czy nie jest ono jednym z sensów życia?? Ja mam tak, że psuje wszystko na siłe tylko po to by móc poplakac...Mam satysfakcje jak sie z kims pokloce i cierpie...jak wyprowadze kogos z rownowagi...Jestem demonem...demonem cierpienia...innych ludzi... Urodzilam sie o godzienie 00:00 na przełomie Halloween i wszystkich świętych...Zawsze mówiło się,że będę albo aniołem albo diabłem...I stało się na przekor wszystkim...I na moje przeklenstwo...Moja dusza zostala rozdarta...Jestem jednym wielkim konfliktem...Kloce sie z innymi i z sama soba...ale z drugiej strony jestem idealem... Kolejny Werter?? Byc moze...