Refleksyjnie
Zaczelam się zastanawiac jak to jest kiedy sie kogos kocha, ale tak naprawde...Moze ja sobie wmawiam ta moja chora milosc...moze moje fatalne zauroczenie moim przyjacielem jest tylko zludzeniem?? Dlaczego nie chce sprobowac?? Boje sie...Nikt tego nie potrafi zrozumiec...nie chcieli mnie zrozumiec jak mowilam, ze przyjazn damsko-meska istnieje...ok nie istnieje...niech sie ciesza...teraz nie moga zrozumiec, ze ja sie boje...Historia sie powtarza...przyjazn->moje zakochanie-->jego zauroczenie->moja milosc->jego zniechececenie-> ja bylam w stanie oddac mu wszystko, cala siebie, a onm zaczynal mnie unikac...potem kilka miesiecy cierpienia...czy oni nie moga zrozumiec, ze ja nie chce tak drugi raz...Gdybym chociaz miala jego zapewnienie, ze mnie nie skrzywdzi, ze mnie pokocha...ze bedzie sie staral...ale nie mam...Sprobujmy...co nam szkodzi..tak to jest latwo powiedziec, kiedy sie nie cierpialo jak ja;( Przyznal sie ze nie wierzy w dluzsze zwiazki...To po co?? Po co probowac i jeszcze bardziej sie pograzac w cierpieniu? Nie rozumiem facetow...Ja staram sie byc wyrozumiala, staram sie mu pomoc zrozumiec co czuje, ale dluzej tak nie moge...Dalismy sobie miesiac...moze zatesknimy...ja juz tesknie...czytam archiwum i tesknie jak cholera...ogladam fotki i tesknie...chce do niego...wiem, ze pewnie to przeczyta (potraktuj jakby to nie bylo do Ciebie)...Moze przez ten miesiac uda mi sie nabrac dystansu...ehhhh z temperatura 38,6 trudno jest myslec o przyszlosci...