Znieczulica...
Płakałam cała noc...Zasnelam o 5 i spalam do 10...obudzilam sie i nie czulam juz nic...komletnie nic...Przypomnialam sobie co robilam zawsze kiedy mi sie nie ukladalam. Wrocilam wiec do mojej filozofii buddyzmu...Karma...Wszystko ma swoja przyczyne i skutek...Wierze, że to co sie teraz dzieje z moim życiem ma sens...To nic, że nie wiem jaki. Kiedys sie o tym przekonam i wtedy bede z siebie dumna, że skonczylam z zamartwianiem...Zawsze tak mam...Najpierw cierpie, jest mi smutno...a potem zauwazam pozytywny aspekt. Dzisiaj jak sie obudzilam to pomyslalam sobie, ze po co mam plakac przez niego. Tych chwil straconych na zamartwianiu sie nikt mi nie odda, a on i tak by kiedys odszedł...Wiec czy sie nacierpialam teraz czy przy rozstaniu, na jedno wychodzi...Moze to efekt tego mojego nowego myslenia, ale zastanawiam sie czy naprawde go kocham czy sobie to wmawiam...bo miłość jest modna, ozreklamowana...bo jest... Przeciez nigdy nie chcialam miec faceta...przeciez teraz jest mi dobrze...jak jestem sama. Czasami sie jakis przewinie przez moje zycie, ale to jest krotkie zauroczenie, po ktorym nie zostaje nic oprocz milego wspomnienia..Dzisiaj jak wrociam ze sklepu otworzylam portfel i znalazlam legitymacje NWF (nigdy wiecej facetow), a na niej motto "kto nie potrafi byc szczesliwy z mezczyzna, wcale nie musi byc nieszczesliwy bez niego". O tak! Świeta prawda....wiec wracam do mojego zycia...do moich malych milostek, przelotnych romansow i dzikich imprez w towarzystwie przystojnych facetow "na chwile"...przeciez tak naprawde to takie zycie kocham...a na milosc przyjdzie jeszcze czas...po 50;)
Tak a'propos przelotnych romansow to Ksiaze z Bajki dostal kontrakt w jakims dobrym klubie pilkarskim i juz jest na turnieju...nie zapomnial o mnie bo do mnie napisal;D Hmmm...wystarczy zamartwiania sie;) Wracamy do zycia;D