Powróciłam po długiej przerwie...Co się zmienilo?? Nie duzo... Wciaz zakochna...ale to nie zmieni sie już nigdy. Z kazdym dniem czuje ze kocham mocniej...To niemozliwe, wiem... Z kazdym dniem budze sie z mysla o Nim... z nadzieja ze kocham na tyle mocno by moc dzielic zNim zycie i z nadzieja ze On rownie mocno kocha mnie... Sama milosc nie wystarcza by byc razem. Trzeba sie dobrze rozumiec i widziec swiat i swoja przyszlosc w podobnych kolorach. Trzeba czuc ze to jest ta osoba, na ktora czekalo sie cale zycie...Ja to czuje...
"Miłość- dwie osoby spotykaja sie przypadkiem, a okazuje sie ze czekali na siebie cale zycie"
Czasami jest tak,że życie nas zaskakuje...Nie to życie na zewnątrz..stres,bieganina,praca,szkoła...Ale życie wewnatrz...wewnatrz czterech ścian...wewnątrz siebie...wewnątrz duszy...Czasami jest tak, że mając wszystko zaczyna nam brakowac cierpienia...Tęsknimy za samotnymi nocami, za dreszczem emocji,za wylanymi łzami...I mimochodem zaczynamy wszystko przewracać do góry nogami...nasze szczęście zaczynamy burzyć...my sami... Po co?? A któż to wie??;P Może po prostu tak to jest w naturze naszej,ludzkiej, bądź tylko kobiecej, że od czasu do czasu musimy poczuć sie małymi dziećmi,musimy poczuc sie bezradne...Albo tęsknimy za cierpieniem...Wszak czy nie jest ono jednym z sensów życia?? Ja mam tak, że psuje wszystko na siłe tylko po to by móc poplakac...Mam satysfakcje jak sie z kims pokloce i cierpie...jak wyprowadze kogos z rownowagi...Jestem demonem...demonem cierpienia...innych ludzi... Urodzilam sie o godzienie 00:00 na przełomie Halloween i wszystkich świętych...Zawsze mówiło się,że będę albo aniołem albo diabłem...I stało się na przekor wszystkim...I na moje przeklenstwo...Moja dusza zostala rozdarta...Jestem jednym wielkim konfliktem...Kloce sie z innymi i z sama soba...ale z drugiej strony jestem idealem... Kolejny Werter?? Byc moze...
Kolejny dzień minął...Kolejny dzień bez niego...zdał...to powinno być dla mnie najważniejsze...ale nie jest....
Choć w realnym życiu jestem idealna tutaj nie musze...wyrażam siebie...krzycze glosno,wykrzykuje wszystkie żale...Nie pasuje mi to...Jestem cholerną egoistka,ale co z tego jak i tak nikt nigdy się o tym nie dowie...Nie pozwole na to...jestem za idealna... Moglibyśmy sie dzisiaj spotkac...ale jest Gran Turismo...Idealna kobieta cieszy sie z tego powodu i zamyka usta gdy cisną sie na nie skargi i zazalenia...Idealna kobieta jest fanka Formuły 1 i Ferrari bo on jest i w dodatku dobrze jej z tym...Idealna kobieta poświęca swoj czas jednoczesnie dajac pelna swobode jemu...Chce zobaczyc Ferrari..."Alez oczywiscie kochanie,spotkamy sie najwyzej za tydzien" a w kącie płacze i wyrzuca sobie...ze jest taka idealna...W idealnej kobiecie zakochuja sie wszyscy...Mezczyzni traca dla niej glowe...no bo jak by inaczej...w koncu to ideal... Idealna kobieta jest lubiana przez kolezanki i przez zony swoich kochankow...jest lubiana przez ich matki,siostry,dziadkow i wspolnikow...bo kto odwazylby sie nie lubic idealu?? Idealna kobieta dostosowuje charakter do oczekiwań towarzystwa...dlatego tez jest idealna...Idealna kobieta juz dawno zatracila siebie...Jest maszyną do zaspokajania potrzeb innych,juz nie potrafi marzyc i pragnac...Marzenia innych osob sa jej celem..celem samym w sobie,do ktorego dazy i ktory zawsze osiaga...
Idealna kobieta to ja....
Czy wiesz, ty piękna i ty uśmiechniona,
Której usteczka rozchyla pustota,
Co znaczy "kocham", to najświętsze słowo,
Co pada z piersi jako strzała złota,
I jak królewskiej purpury zasłona,
Oddziela ciebie, wzruszeniem różową
I drżącą snami szczęścia dziewiczemi,
Od wszystkich ludzi na całej tej ziemi,
Byś otworzyła jednemu ramiona?
Czy wiesz ty o tym, motylu i kwiecie,
Poranków wiosny ty śpiewna ptaszyno,
Że ta godzina, w której usta twoje
Szepczą to słowo, jest cudów godziną?
Że wtedy jasno robi się na świecie,
Że srebrem biją wszystkie żywe zdroje,
Że róże w pąkach płonią się wiosenne,
Że dziwne mary, rozwiewne i senne,
Ciałem się stają pod drżącą twą dłonią?
Że w twej źrenicy, jako w pryzmie słońce,
Życie odbija blasków swych tysiące
I załamuje promień brylantowy?...
Że noc koronę srebrną swojej głowy
U stóp twych w chłodnych rozsypuje rosach?
Że twym wzruszeniem drżą gwiazdy w niebiosach?
Czy wiesz ty o tym, że słowo to ciebie
Czyni kapłanką przeczystych ołtarzy?
Że to uczucie, co łuny dziewicze
Rzuca na białość liliową twej twarzy
I diamentową skrą w oku rozbłyska,
Nie tylko szczęściem jest, lecz złotą wagą,
Co byt wszechświata utrzymuje w ruchu,
Pierwszym zarzewiem wielkiego ogniska,
Co świat ogarnia blaskami swojemi,
Pierwszym ogniwem w stworzenia łańcuchu?
Czy wiesz, że kiedy zmierzchy tajemnicze
Wydały kształty młodzieńcze tej ziemi,
Co stała jeszcze wśród chaosu nagą,
Najpiewszym słowem, jakie Bóg na niebie
Rzekł do niej, było słowo: "Kocham ciebie"?
Posłuchaj! Kocham - to nie znaczy wcale:
"Chcę być pieszczoną w twym domu królową,
Chcę iść przez życie drogą kwieciem słaną...
Chcę w pocałunków twoich tonąć szale...
Chcę, by mi słonko świeciło co rano...
Chcę, by co wieczór lampę diamentową
Srebrzysty księżyc palił mi nad głową...
Chcę, byś dzień cały mojego szczebiotu
Słuchał i zawsze witał mnie uśmiechem...
Chcę, byś mi pieśni śpiewał wraz z słowikiem...
Chcę żyć z twej pracy i z twojego potu...
Chcę, byś był moim cieniem, moim echem,
Odpowiedzialnym za mnie niewolnikiem..."
Nie! "Kocham ciebie" - to znaczy: chcę z tobą
Podźwignąć ciężar, co się życiem zowie,
Być domu twego światłem i ozdobą
I nieść ci pokój, i ciszę, i zdrowie.
"Kocham" - to znaczy: twoje ideały
I twoje cele są także mojemi.
Pracujmy razem, by rozświt dnia biały
Prędzej rozbłysnął na ziemi!
Chcę, by mą drogą była twoja droga,
Moim pragnieniem były twe pragnienia;
Chcę, byś był głosem mojego sumienia
I wiódł mię z sobą do Boga!
Chcę, byśmy lecąc w uścisku wzajemnym,
Jako dwa duchy w dziedzinę wieczności,
Rozpromienili na świecie tym ciemnym
Gwiaździste szlaki przyszłości!
Chcę przez twą wiedzę mój umysł rozszerzyć
I słowo twoje chować jak przysięgę;
Chcę z tobą marzyć i tęsknić, i wierzyć
W ducha niezłomną potęgę!
"Kocham" - to znaczy: chcę z tobą podzielić
Gorzki chleb trudu i łez, i boleści...
Chcę oczy twoje w dniach smutku weselić
I tarczą być twojej części.
Chcę na twych piersiach być jak róża biała,
W której płomyczek tajemniczy pała,
I chcę być jako pieczęć rubinowa
Na ustach twoich bez słowa...
"Kocham" - to znaczy: chcę w cichym zakątku
Żyć zapomniana, byłeś ty był ze mną...
Chcę nad kołyską naszemu dzieciątku
Nucić piosenki w noc ciemną!
"Kocham cię" - znaczy: o wolny ty duchu!
Ja nie chcę skrzydeł twych krępować jasnych,
Przykuwać ciebie do trosk nędznych, ciasnych,
Ciebie, coś przywykł na myśli podmuchu
Wzlatać, jak orzeł, po najwyższych szczytach
I gniazdo zwijać w błękitach.
Ja nie chcę ciężyć tobie jak kajdany,
Wiązać cię z ziemią żelaznym łańcuchem...
Chcę tylko, byś mnie uznał, ukochany,
Bratnim i równym ci duchem.
"Kocham" - to znaczy: ja chcę być dla ciebie
Prawdy i dobra, i piękna zaklęciem,
Umiłowanym twej duszy dziecięciem,
Twoim marzeniem o niebie...
Chcę domu twego być białym powojem,
Twojemu czołu od skwarów ochroną,
Chcę być twą myślą i ramieniem twojem
I przyjacielem, i żoną!
Jeśli w twych piersiach, kobieto, nie bije
Serce do takiej podniosłej miłości,
Nie mów ty: "kocham" nikomu na ziemi!
Bo ten, co z tobą połączy swą dolę,
Patrząc na ciebie oczyma smutnemi,
Nigdy nie powie, że żyje,
I duchem wrósłszy w poziomą niewolę,
Nie zrobi nic dla przyszłości!